wczasy, wakacje, urlop
28 sierpnia 2013r.
Półwysep Helski Półwysep Helski jest wysuniętym w morze lądem, otaczającym Zatokę Pucką. Choć popularnie zwany półwyspem, faktycznie powinno się o nim mówić jako o mierzei, czyli obszarze usypanym przez morskie fale przybrzeżne, tworzącym piaszczystą barierę oddzielającą zalew lub zatokę od morza. Mierzeja Helska jest bardzo nietypowa, gdyż nie tworzy się równolegle do brzegu, a wygięta w kształcie kosy, wchodzi daleko w głąb morza. Jej długość wynosi 35 km, szerokość od 300 m u nasady, poprzez 100 m w najwęższym miejscu, do ok. 3 km na cyplu. Jeszcze 300 lat w miejscu mierzei znajdował się ciąg wysp, które połączyły się ze sobą w wyniku usypywania piasku. Największą atrakcją regionu są piaszczyste plaże po obu stronach półwyspu oraz szczególnie sprzyjające warunki do uprawiania windsurfingu. Miejscowości półwyspu przyjmują latem najwięcej gości na całym wybrzeżu Bałtyku. To niezwykle ciekawy region również dzięki folklorowi i tradycjom kulturowym. Widać to na pierwszy rzut oka, jako że nazwy stosowane na półwyspie pojawiają się w dwóch językach: polskim i kaszubskim. Władysławowo leży u nasady półwyspu, jego nazwa nawiązuje do historycznego, XVII-wiecznego portu wojennego króla Władysława IV, położonego między Chałupami a Kuźnicą. To jedno z najbardziej atrakcyjnych wczasowisk na polskim wybrzeżu. Co roku wiele kilometrów plaż Władysławowa zapełnia się po brzegi turystami, którzy w malowniczej scenerii pragną oddawać się rozkoszom letniego wypoczynku. Władysławowo przyciąga nie tylko w sezonie. Dzięki dużej zawartości jodu w powietrzu do miasta warto przyjeżdżać również zimą. Najlepszą rekomendację stanowi fakt, że ze względu na specyficzne właściwości mikroklimatu każdego roku na zgrupowania do położonego w pobliżu Cetniewa dociera wielu polskich sportowców, a wśród nich olimpijczycy. Historia O Władysławowie można powiedzieć: miasto fantom. Właściwie składa się bowiem z kilku dawnych osad, z których najwcześniej była wzmiankowana Wielka Wieś, bo lokowana już w XIII w. Równocześnie w bliskiej odległości rozwijały się dwie inne wsie: Cet-niewo i Poczernino. W XIV w. tereny te wpadły w ręce krzyżackie. Dopiero w XVII w. król Władysław IV, zdając sobie sprawę z konieczności posiadania własnej floty i portu, podjął decyzję o budowie Gen. Józef Haller Józef Haller urodził się w 1873 r. w Jurczycach pod Krakowem. Jego rodzina od wieków należała do jednego z arystokratycznych rodów Małopolski. Warto tylko wspomnieć, że praprapradziadek Józefa - Jan, który żył w XVI w., był pierwszym krakowskim księgarzem i wydawcą. Józef uczył się we Lwowie, potem w Koszycach i Wiedniu. Po ukończeniu studiów podporucznik Haller rozpoczął 15-letni okres służby w wojsku austriackim we Lwowie. Po zakończeniu służby Haller oddał się pracy społecznej: wspierał rozwój ruchu skautowskiego i czynnie uczestniczył w tworzeniu Towarzystwa Gimnastycznego "Sokół". Gdy wybuchła I wojna światowa, Haller zaangażował się w tworzenie polskiego legionu we Lwowie. Pod koniec września 1914 r. na czele 3. Pułku Legionów przedarł się przez Karpaty do Rumunii. Jego poświęcenie i odwaga zostały nagrodzone kolejnymi stopniami w hierarchii wojskowej aż do stopnia generała. Po traktacie brzeskim w 1918 r. stanął na czele 2. Korpusu Polskiego na Ukrainie. Po rozbiciu polskich jednostek przez oddziały niemieckie przedostał się do Francji. Jesienią 1918 r. rozpoczął tworzenie armii polskiej, składającej się z rozproszonych polskich oddziałów. Przeszła ona do historii jako słynna "Błękitna Armia gen. Hellera" i liczyła prawie 100 tys. żołnierzy. To Haller 10 lutego 1920 r. dokonał w Pucku symbolicznych zaślubin Polski z Bałtykiem. Do końca życia działał społecznie - był posłem na sejm, ministrem, zaś podczas II wojny światowej członkiem rządu na wychodźstwie. W 1945 r. postanowił nie wracać do Polski i osiedlił się na stałe w Londynie. Zmarł 4 czerwca 1960 r. Pochowano go w Anglii, jednak w 1993 r. prochy wybitnego "Błękitnego Generała" wróciły do Polski i zostały złożone w kościele garnizonowym św. Agnieszki w Krakowie. Morze - szansa czy zagrożenie? Mierzei Helskiej nie byłoby bez udziału morza. Przez setki lat fale Bałtyku skutecznie nanosiły kolejne warstwy piasku, które dziś tworzą półwysep. Co ciekawe, na XVII-wiecznych mapach dzisiejsza mierzeja jest jeszcze archipelagiem złożonym z 6 wysp. Niestety, nie wiadomo dlaczego, ale błogosławione działanie morza zostało zahamowane i obecnie obserwujemy proces odwrotny, a więc niszczenie. Już teraz mierzeja w najwęższym miejscu ma zaledwie 100 m! W ostatnich latach Bałtyk stał się gwałtowniejszy. Największym zagrożeniem są wysokie fale. Pomimo zabezpieczeń i nieustannego umacniania falochronów i wałów morze jest nieokiełznane. Wiele razy woda zalewała część półwyspu, odcinając resztę od stałego lądu. Dodatkowym powodem do zmartwień jest tzw. efekt cieplarniany, który powoduje stopniowe topnienie lodowców i podnoszenie się poziomu wód oceanów i mórz. Jeśli nic się nie zmieni, rezultatem tego procesu będzie nie tylko zalanie Holandii, ale także utrata Półwyspu Helskiego. nadmorskiej fortecy, która zabezpieczałaby port w Pucku. Królewski projekt nie doczekał się realizacji ze względów finansowych. Kolejnym niezwykle ważnym człowiekiem w historii Władysławowa był Józef Haller. Przebywał tu po raz pierwszy w 1920 r. i zachwycił się pięknem miejscowości. Spodobała mu się do tego stopnia, że wybudował we Władysławowie dom, który dał początek powstaniu dzielnicy willowej, do której przyjeżdżali na odpoczynek najsłynniejsi politycy i ludzie kultury. Osiedle otrzymało nazwę Hallerowo. Nie musiało upłynąć dużo czasu, by Władysławowo z cichej wsi rybackiej przeobraziło się w letnią stolicę Polski. W samym tylko Hallerowie powstały dwa spore pensjonaty, które mogły przyjąć 120 gości naraz, nie licząc kwater prywatnych rozlokowanych w Orłowie, Oksywiu, Swarzewie, Kuźnicy, Borze, Jastarni, Helu, a także Wielkiej Wsi, Chałupach, Chłapowie, Rozewiu, Jastrzębiej Górze i Karwi. Kolejnym impulsem przyspieszającym rozwój okolicznych miejscowości była decyzja o wybudowaniu pełnomorskiego portu rybackiego. Otwarty on został w 1938 r. i otrzymał nazwę Władysławowo, na cześć króla Władysława IV. II wojna światowa przerwała rozwój miasta. Port został zrujnowany, prawie wszystkie statki i łodzie rybackie zniszczone lub uszkodzone. Po wojnie dzieło lat 30. trzeba było rozpocząć właściwie od nowa. W 1954 r. połączono w jeden organizm administracyjny Wielką Wieś, port i Hallerowo. Otrzymały one wspólną nazwę Władysławowo, a 9 lat później nowej miejscowości nadano prawa miejskie. Warto zobaczyć Centrum miasta wyznacza ulica Hallera, zamknięta od strony morza widocznym z daleka Domem Rybaka. Budynek powstał w latach 50. XX w. Jego charakterystyczna, strzelista wieża sprawia, że jest często mylony z kościołem. Nie można jednak dać się zwieść pozorom, od samego początku przeznaczenie budynku było świeckie. Początkowo mieścił się w nim hotel robotniczy. Dziś w jego murach rezydują władze miasta. Dodatkową atrakcją jest stała wystawa rzeźb miejscowego twórcy rybackiego - Leona Golli, oraz często organizowane wystawy czasowe. Wieża natomiast jest ogólnodostępnym punktem widokowym, z którego można obejrzeć panoramę miasta, Zatokę Pucką, otwarty Bałtyk oraz cały Półwysep Helski. Taras wznosi się na wysokości 45 m, a tym, którzy są nie dość usatysfakcjonowani, pozostaje jeszcze wyższa "kula", czyli pomieszczenie na wysokości 63 m, do którego można się dostać krętymi schodach. Osoby, które mają lęk przestrzeni lub wysokości, raczej nie powinny ryzykować takiej eskapady. Tuż obok Domu Rybaka znajduje się jedno z większych polskich wesołych miasteczek. Oferuje ono atrakcje nie tylko dla dzieci. Obowiązkowym punktem programu będzie z pewnością młyńskie koło, przejażdżka w tunelu strachu lub kolejką górską. Wszystkie atrakcje są płatne oddzielnie, więc trzeba się przygotować na poważne "odchudzenie" portfela. Będąc we Władysławowie, nie można nie odwiedzić największego polskiego portu rybackiego. Każdego wieczoru zawija do niego ponad 80 kutrów. Tu odbywa się ich przeładunek i dokonuje niezbędnych napraw. W razie sztormu w porcie zmieści się prawie 130 jednostek, które mają nie więcej niż 75 m i zanurzenie poniżej 4 m. Przypływają tu nie tylko kutry rybackie, ale także jachty, dlatego spacer po nabrzeżu stanowi nie lada gratkę dla miłośników pięknych żaglowców. Z portu można wypłynąć w godzinny rejs statkiem albo na kilkugodzinną wyprawę wędkarską. Niezwykle ciekawym obiektem we Władysławowie jest kościół pw. Wniebowzięcia NMP, usytuowany przy ul. Żeromskiego.